Polonia zawaliła mecz. Po pierwszej połowie myślała, że dalej jakoś to będzie

Skończyła się dobra passa piłkarzy Stainer Polonii Leszno, która przegrała u siebie z Unią Swarzędz 1:3. Dla gospodarzy i ich kibiców to był zimny prysznic. Polonia, która po tej porażce spadła z pozycji wicelidera na szóste miejsce, zagrała dwie różne połowy, tę drugą znacznie gorszą.

Miłe złego początki miały miejsce w 6 min., gdy prowadzenie dla Polonii uzyskał Płocharczyk po podaniu Bugzela. Później Polonia kontrolowała grę i miała sytuację do podwyższenia wyniku (Unię od utraty gola uratowała poprzeczka), a goście - zespół wzmocniony przed sezonem, z dużymi aspiracjami do awansu do III ligi - tylko raz jej zagrozili, po rzucie rożnym.

Wraz ze zmianą stron grę zmienili, na słabszą, gospodarze, choć kilka minut po przerwie niewiele do podwyższenia prowadzenia zabrakło Płocharczykowi. Później jednak spuścili z tonu, niepotrzebnie rozciągnęli ustawienie i byli zbyt daleko od siebie, co ułatwiło gościom dochodzenie do piłki i przeprowadzanie akcji. Było widać, że bramka dla Unii jest kwestią czasu. Goście nie tylko wyrównali (52 min. Pawlak), ale jeszcze strzelili dwa gole (85 min. Soboń, 88 min. Paczyński) po błędach Polonii w obronie.

- Zawaliliśmy ten mecz, przegraliśmy na własne życzenie - powiedział Jędrzej Kędziora, trener Polonii. - Kolejny raz zagraliśmy gorzej po przerwie. Na II połowę wyszliśmy mało skoncentrowani. Zawodnicy zagrali tak, jakby myśleli, że jakoś to będzie, że wszystko samo się ułoży, tymczasem na zwycięstwo trzeba zapracować, zasłużyć. Coś tkwi w głowach piłkarzy, że nie potrafią tego w porę zrozumieć. Zostawiliśmy rywalowi zbyt dużą swobodę. Przy stracie bramek błędu jednego piłkarza nie potrafili naprawić inni zawodnicy. Każdej z tych sytuacji można było uniknąć. Szkoda straconych punktów. Mam nadzieję, że to będzie dla zawodników nauczka, z której wyciągną wnioski.