Zgłosiła się do nas Patrycja Zakręta, mieszkanka Wrocławia, z prośbą o pomoc. Szuka konia, którego oddała do adopcji i najprawdopodobniej został sprzedany.
Pani Patrycja zajmowała się Atlantykiem, gdy była dzieckiem. To z nim uczyła się jeździectwa, przeżyła swoje pierwsze galopy, wyjazdy w teren, czy skoki przez przeszkody. Trenowała też na innych koniach, ale to Atlantyk podbił jej serce.
- Stał wtedy w stajni w Wojnarowicach, niedaleko Ślęży. Codziennie po szkole przyjeżdżałam do niego, by spędzać z nim czas i z nim pracować. Bardzo się ze sobą zżyliśmy, Atlantyk traktował mnie jak swoją drugą połówkę. Jego właścicielem był straszy mężczyzna, który nie mógł dłużej się nim zajmować. Dlatego zapadła decyzja o oddaniu konia do adopcji. Ja nie mogłam go przyjąć, bo moich rodziców nie było stać na pełne utrzymanie konia. Atlantyk trafił do szkółki we Wrocławiu. Właścicielka po pewnym czasie zrezygnowała z jej prowadzenia i oddała Atlantyka do Czapur. Długo ustalałam, dokąd Atlantyk pojechał, a jak już się udało, było za późno. Dowiedziałam się okropnych rzeczy. Stajnia w Czapurach współpracuje z handlarzem z Tarnówka i odsprzedaje mu konie adoptowane, których nie ma prawa sprzedać, bo obiecywała dożywotnią opiekę - mówi pani Patrycja.
Handlarz nic nie chce Patrycji powiedzieć. Raz twierdzi, że koń był u niego jeden dzień i został sprzedany dalej, a innym razem mówi, że był u niego 3 miesiące i jego córka na nim jeździła, a ktoś po prostu przyjechał i go sprzedał. Nie pamięta dokąd i komu. Prawdopodobnie w okolice Leszna do agroturystyki.
- Dowiedziałam się, że to typowy handlarz więc podejrzewałam, że Atlantyk trafił do rzeźni.
Patrycja Zakręta chce odkupić konia. Za każdą potwierdzoną informację dotyczącą losów Atlantyka oferuje nagrodę w wysokości 1000 zł. Kontakt z Patrycją pod numerem tel. 511 214 787.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz