Dlaczego akurat o robalach w okresie wielkich protestów rolników w Europie?
Kiedy polskie i europejskie media zajmują się problemami europejskiego rolnictwa (nieograniczony przez Brukselę import ukraińskich płodów rolnych, wymagania jakościowe często absurdalne stawiane w produkcji rolnej, zabójcze normy wprowadzane przez tzw. „ Zielony ład” które w efekcie prowadzą do likwidacji dużej części rolnictwa w Europie), tylnymi drzwiami pod pozorem potrzeby wyżywienia wzrastającej populacji ludności na świecie jak grzyby po deszczu powstają farmy produkujące żywność z owadów.
Najpierw 3 stycznia 2023 roku mało znana firma z Wietnamu Cricket One Co. Ltd. otrzymuje zgodę Komisji Europejskiej na wprowadzenie proszku ze świerszczy na rynek europejski. Jakim cudem mała firma z Wietnamu otrzymuje zgodę? Trudno w internecie znaleźć udziałowców ale drogi prowadzą do potężnego amerykańskiego biznesu i już wszystko jasne. Firma już buduje następne farmy w różnych częściach świata co bez ogromnego wsparcia korporacji finansowych nie byłoby możliwe. Dalej jest już z „górki”. Komisja Europejska oprócz produktów ze świerszcza autoryzowała wprowadzenie na rynek produktów z larw chrząszcza Alphitobius diaperinus , z larw mącznika młynarka i szarańczy czy larw muchy domowej ale już jest 8 nowych wniosków o dopuszczenie innych gatunków owadów do przemysłowej hodowli.
Błyskawicznie w Europie powstają „Farmy robali” min. we Francji z docelową produkcją 200 tys. ton, Hiszpanii 100 tys. ton, w Norwegii 50 tys. ton, Danii 40 tys. ton i w Polsce ( tak w Polsce !) 25 tys. ton a to dopiero początek wielkiej ekspansji produktów na nasz rynek żywnościowy. Na razie jest przepis, że w produktach żywnościowych może być tylko 2 % dodatku proszku z owadów i produkty z zawartością mąki z owadów muszą być oznaczone, ale zwiększenie udziału procentowego to tylko kwestia czasu.
W USA w „robaczywy biznes” zaangażowała się Arielle Zuckerberg, siostra założyciela Facebooka i już w 2016 roku firmaTiny Farms rozpoczęła budowę farmy w San Leandro. Inne firmy proponują farmerom rezygnację z tradycyjnych hodowli zwierząt i pomoc w przekształcaniu budynków na farmy produkujące owady. Nie przypomina wam to drodzy rolnicy stosowania „modelu duńskiego” w hodowli świń?
Znajdziemy setki opracowań wykazujących same korzyści z wprowadzenia owadzich produktów do naszej do naszej codziennej diety. Począwszy od łatwości hodowli, dużo mniejszych kosztów, mniejszych powierzchni hodowli, a do tego niewielkiego zużycia wody i karmy do plusów związanych z pozyskaniem pełnowartościowego białka oraz witamin z grupy B oraz cennych pierwiastków czy dużo niższej emisji gazów cieplarnianych w stosunku do zwierząt gospodarskich. O minusach pisze się dużo mniej a szkoda.
Z uwagi na bardzo szybki rozwój tego typu farm(za tym biznesem stoją wielkie korporacje, które zwietrzyły dobry biznes) na rynek trafi w krótkim czasie (kilku lat) bardzo duża ilość mąki, która będzie wypierać tradycyjną mąką ze zbóż co odbije negatywnie się na opłacalności gospodarstw rolnych. Pojawienie się już na początku miliona ton rocznie „owadziej mąki” zachwieje rynkiem zbożowym w Europie co w połączeniu z tanim zbożem z Ukrainy czy Rosji doprowadzi do masowych bankructw rolników. Jeżeli już teraz nie będzie kontroli nad wielkością produkcji produktów z owadów to spowoduje to taki drugi „nóż w plecy” w rolników. Farmy będą też „podkradać” odpady spożywcze biogazowniom. Jeśli chodzi o spożywanie produktów z owadów nie ma badań opisujących jak organizm Europejczyków będzie reagował na substancje zawarte w owadach jadalnych. Co prawda Europejska „Agencja ds. Bezpieczeństwa Żywności uznała suszone larwy mącznika młynarka, suszoną szarańczę i świerszcze domowe za bezpieczne do spożycia, niekoniecznie są w pełni zdrowe dla ludzkiego organizmu. ”Problem w tym, że owady spożywamy w całości, a wpływ spożywanego owadziego mikrobionu nie został dokładnie przebadany. Owady produkują oraz gromadzą z otoczenia substancje antyodżywcze lub szkodliwe, które „mogą stanowić zagrożenie związane ze specyficzną mikroflorą obecną w owadach”.
Nie jest to produkt dla wegetarian czy wegan bo tradycyjną hodowlę zwierząt wymienia się na hodowlę innych zwierząt i co z ich dobrostanem bo to miliardy zwierzątek mordowanych w niehumanitarnych warunkach. Owady uśmierca się przez wrzucenie do gotującej wody lub z użyciem mikrofali czy fal podczerwieni. Teraz pewnie zaczną się badania nad odczuwaniem bólu przez owady i protesty eko-coś tam. Pewnie większość z nas zjadła owada nawet o tym nie wiedząc czy to w owocach , warzywach lub sałatkach albo w pieczywie ale są to ilości znikome. Nieprawdą jest, że w krajach azjatyckich są podstawowym pożywieniem. Kuchnia wschodnia oparta jest na drobiu , wołowinie czy rybach a owady albo są dodatkiem do jedzenia albo atrakcją turystyczną. Obecność owadów w kuchni wynika często z historii danego kraju gdzie są to pozostałości po okresach wielkiego głodu.
Dużym problemem jest też alergia na białko owadów części populacji w Europie, a może to być nawet 20 milionów ludzi. Sporadyczne spożycie z pewnością nie zaszkodzi i sam chętnie spróbuję suszonego świerszcza, ale nie chciałbym, aby zmuszano mnie do spożywania tych produktów zamiast schabowego.
Z powodu możliwych ogromnych zysków z tego „robaczywego biznesu” przez międzynarodowe koncerny nie unikniemy szerokiego wejścia na rynek przetworzonej żywności z owadów, a jedyną kontrolą jest nasz wybór na talerzu. Rolnicy jednak już teraz powinni przygotować się na nadciągającą "plagę szarańczy".
Czesław Fedyk