Tomasz Dylak, trener srebrnej medalistki Igrzysk Olimpijskich w Paryżu Julii Szeremety, spotkał się w środowy wieczór z kibicami w kinie "Pod Kopułą" w Gostyniu. Okazją ku temu był sukces jego podopiecznej.
Przypomnijmy, że w finale turnieju bokserskiego kobiet w wadze 57 kg zawodniczka klubu Paco Lublin zmierzyła z podejrzewaną o nadmiar męskich hormonów Tajwanką Yu Tin Lin. Polka mimo ambitnej postawy przegrała walkę o złoto jednogłośnie na punkty. Zyskała jednak ogromną sympatię fanów sportu w naszym kraju.
- Faktycznie, Julka jest teraz rozchwytywana - przyznał Tomasz Dylak. - Ja jako trener trochę mniej, ale też. Mamy swoje "pięć minut" i chcemy je maksymalnie wykorzystać. Nasze życie zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni i przyznam, że to nie jest łatwe, zwłaszcza dla rodziny, z którą nie widzę się w ciągu roku przez około 280 dni, gdy jestem na zawodach czy zgrupowaniach. Cały czas mówiłem żonie Kasi: wytrzymaj jeszcze tylko do igrzysk, a tu ciąg dalszy. Wróciłem do domu , a tak właściwie mnie nie ma. Codziennie jakieś spotkania, nowe obowiązki i "wiszenie na telefonie".
Trener przyznał, że na ile jest to możliwe stara się "pilnować" Julki, by świat sukcesu jej nie "zjadł".
- Ona ma dopiero 20 lat, stąd też muszę ją kontrolować. Wszystko to nastąpiło bardzo szybko i chyba nie byliśmy na to tak do końca przygotowani. Zabrzmi to nieskromnie, ale wiedziałem, że któraś z dziewczyn zdobędzie medal olimpijski, a mój instynkt mówił mi, że to będzie Julka. I tak faktycznie się stało. Nie wiedzieliśmy jednak, że stanie się aż tak popularna jak jest teraz.
Więcej o gostyńskim szkoleniowcu i jego podopiecznej przeczytacie w najbliższym wydaniu gazety "ABC", które ukaże się w środę, 28 sierpnia.
[FOTORELACJA]9395[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz