Zamknij

Julita Malinowska idąc na „Czarodziejską Górę” rysy - wystawa w MBWA Leszno

Julita Malinowska idąc na „Czarodziejską Górę” rysy - wystawa w MBWA Leszno
  • czwartek 20 lutego, 18
  • 16.01.2025 - 1.03.2025
  • Galeria MBWA Leszno, ul. Leszczyńskich 5
  • wstęp wolny
Miejskie Biuro Wystaw Artystycznych w Lesznie oraz Autorka zapraszają na wystawę



Julita Malinowska

idąc na „Czarodziejską Górę”

rysy



wernisaż: 16 stycznia 2025 /czwartek/, godz. 18.00

Galeria MBWA Leszno, ul. Leszczyńskich 5

wystawa czynna do 1 marca 2025



Literacka podróż Hansa Castorpa, alter ego Thomasa Manna, trwała siedem lat. Moja, osadzona w rzeczywistości, złudnie krótsza, trwała znacznie dłużej, prowadząc dalej. Początkowo była to podróż w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, obciążona kształtem, zapachem, smakiem następujących po sobie dni i przypisanych im zmian, lekkich rys na porcelanowej skórze codzienności. Później jej etapy nabrzmiewały, wraz z przekraczanymi granicami zmęczonego ciała, choć był to zaledwie początek właściwej podróży poprzez codzienność choroby, bólu i narastającego lęku przed śmiercią. Z czasem, bez mojej woli, droga stała się zaprzeczeniem wyboru Castorpa, prowadząc szlakiem conradowskiego Marlow’a w ciemność.

W podróży otaczali mnie ludzie, pojawiają się więc w obrazach. Wnikliwie ich obserwuję, myślę o nich, czy to oni towarzyszą mi w chorobie i zdrowieniu, czy to ja przywołuję ich do współuczestnictwa? Spotkani w drodze, stają się świadkami na płótnach, czasem bohaterami mojej podróży.

Wytrącona chorobą ze schematycznej codzienności, podobnie jak przywoływany literacki poprzednik, podejmowałam refleksję nad życiem, jego celem i sensem. W powieść Tomasza Manna /odbijam w niej swój malarski cykl/ będącej niepokojąco aktualną metaforą rozpadu europejskiej kultury, cel podróży, górskie sanatorium, podobnie jak sztuka, niosło obietnicę na odseparowanie od rzeczywistości i możliwość skupienia na wewnętrznych procesach, jakie uruchomiła w nas choroba. Choroba, która na nowo wyznacza granice ciała, a świadomość tego, powoli wypełnia przestrzeń wewnątrz nas, i bywa, że niesiemy ją w sobie, jak udzielne księstwo, przez resztę życia. Czuję, że choroba onkologiczna i proces zdrowienia, który przechodzę od ponad dwóch lat, to rodzaj traumy. Traumy, która jest procesem uniwersalnym w swoim przebiegu, przypomina cykl natury z właściwym jej determinizmem i bezwzględnością. Jednak czas cykliczny przynależy do matki, kobiety, i na tym również mogłam oprzeć swoją siłę w chorobie. Która podobnie jak podróż, stała się dla mnie procesem, transgresją, dlatego jej przebieg, postanowiłam wytłumaczyć/oswoić, cyklem czterech wystaw, a "rysy" są pierwszą z nich.

Ta najdłuższa podróż mojego życia, którą podzieliłam na cztery etapy, pozwoliła mi ostatecznie stanąć w jasnym świetle. Więc ostatnią część cyklu zatytułowałam „biel”. To kolor nierozszczepionego światła, niosący w sobie pozostałe barwy, stanowiąc symbol początku, otwartych możliwości i nowego. I do uczestnictwa w tej podróży, Was zapraszam.