Dosłownie kilkunastu minut brakowało, by Gospoda - serce Rancza Smyczyna - doszczętnie spłonęła. Po sobotnim pożarze obiekt nadaje się do odbudowy i zostanie odbudowany - taką deklarację złożyli już właściciele. Za kilka miesięcy wznowi działalność.
Sobota byłą tragicznym dniem dla Rancza Smyczyna. O 9 rano zauważono ogień w budynku Motylarni, bezpośrednio przylegającym do Gospody. Obydwa budynki są drewniane, ogień bardzo szybko opanował całą Motylarnię, przedostał się na dach Gospody. Kilkanaście zastępów straży pożarnej gasiło pożar i pilnowało, by nie objął innych, również drewnianych budynków.
- Gdyby strażacy przyjechali kilkanaście minut później, cała Gospoda byłaby w ogniu - powiedział nam właściciel Rancza, Zbigniew Grześkowiak. - Bardzo dziękuję strażakom za pełną poświęcenia pracę.
[ZT]70587[/ZT]
Straty i zniszczenia są duże. Budynek Motylarni spalił się całkowicie. Ogień strawił także konstrukcja części dachu Gospody i część ścian. Ale zdecydowana większość tego obiektu ocalała.
Widok pogorzeliska jest wstrząsający. W głównej sali Gospody, a także w sali na piętrze, stoją gotowe na przyjęcie gości stoły nakryte obrusami, na nich talerze, zastawy, przy stołach krzesła. Były przygotowane na sobotnie i niedzielne imprezy. Stoją, jakby w ogóle nie zauważyły pożaru. Ale część piętra została przez pożar mocno zniszczona. Są duże dziury w dachu i w ścianach.
- Odbudujemy Gospodę - zapewnia właściciel i informuje, że pozostałe obiekty Rancza pracują normalnie. Czynna jest stajnia, hotel i drugi, duży budynek, w którym odbywają się przyjęcia.
Ranczo miało nie tylko swoich restauracyjnych i hotelowych gości, ale także spore grono przyjaciół. Oni bywali tu od 30 lat, od samego początku budowy ośrodka. - Dzwonią do mnie z wyrazami wsparcia, oferują pomoc - mówi Zbigniew Grześkowiak. - Bardzo mnie te gesty solidarności budują. W trudnych chwilach to bardzo ważne.
[FOTORELACJA]9783[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz