Żużlowcy Fogo Unii Leszno odnieśli drugie w tym sezonie zwycięstwo w PGE Ekstralidze. W sobotni wieczór pokonali u siebie beniaminka z Torunia 47:43. Wygrana przyszła im jednak z dużym trudem.
Sobotni mecz zapowiadał się jako starcie Australijczyków. W sumie wystąpiło ich aż czterech: Doyle i Lidsey po stronie gospodarzy i bracia Holderowie w ekipie gości.
Już w trzecim wyścigu świetną walkę stoczyli Doyle i J. Holder. Górą był zawodnik Apatora, ale wygrał Pawlicki i na tablicy pojawił się remis 9:9. Po następnym wyścigu leszczynianie odzyskali prowadzenie - pierwszy był Kołodziej, a trzeci Sadurski, który zrewanżował się Lewandowskiemu za porażkę z biegu młodzieżowców.
Kolejny pojedynek "kangurów" rozstrzygnęli na swoją korzyść rywale (wygrał Przedpełski, a Ch. Holder ograł Doyle`a i Lidsey`a) i po pięciu gonitwach było 16:14 dla torunian. Druga seria zakończyła się jednak podwójnym zwycięstwem Sajfudinowa i Kołodzieja, dzięki czemu mistrzowie Polski objęli 2-punktowe prowadzenie 22:20.
Najlepsza para poprzedniego sezonu w PGE Ekstralidze robiła różnicę w sobotni wieczór. Emil i "Janek" wygrali 5:1 także dziewiąty pojedynek dnia, napędzając kolegów do walki. Poskutkowało, bo w następnym przebudzili się w końcu Lidsey i Doyle. Ich zwycięstwo 4:2 sprawiło, że po trzeciej serii przewaga mistrzów Polski urosła do 8 "oczek" (34:26).
Od szóstego wyścigu, kiedy to został podcięty przez Miedzińskiego, z urazem dłoni jeździł Piotr Pawlicki.
- Lekki dyskomfort jest, ale adrenalina trzyma - przyznał "Piter". - Mocno zbiłem sobie nadgarstek, aż kciuk się cofnął. To nie tłumaczy jednak mojej porażki z Lambertem. Robert był szybki, a ja popełniłem błąd, bo pojechałem trochę zbyt szeroko. Generalnie cały czas musimy być czujni, bo rywal nie odpuszcza, a tor się zmienia. To sprawia, że trzeba kombinować z ustawieniami sprzętu.
Torunianie cisnęli do samego końca, a losy meczu rozstrzygnęły się dopiero w ostatniej gonitwie. Przed nią przewaga "Byków" stopniała do zaledwie 4 punktów (44:40). Wprawdzie wygrał go młodszy z braci Holderów, ale dwa kolejne miejsca zajęli leszczynianie - Sajfutdinow i Kołodziej - i mecz zakończył się ich triumfem 47:43.
- To był ciężki dla nas mecz - przyznał Emil Sajfutdinow. - Po słabym moim występie w Częstochowie pogrzebaliśmy w silnikach z Ashley'em i dzisiaj fajnie to funkcjonowało. Szkoda tylko, że nie udało mi się ustrzelić kompletu.Co do toru, to był bardzo dobrze przygotowany, do walki dla obu zespołów. Było na nim sporo ścieżek do wyprzedzania.
Leszno: Sajfutdinow 14 (3,3.3,3,2), Kołodziej 10 (3,2,2,2,1), Lidsey 8 (1,0,3,2,2), Doyle 3 (1,1,1,0), Pawlicki 8 (3,2,3,d,0), Sadurski 2 (1,1,0) Pludra 2 (w,1,1)
Toruń: Lambert 8 (0,3,1,1,3) Miedziński 0 (0,w,0), Przedpełski 8 (2,3,2,1,0), Ch. Holder 8 (2,2,1,2,1), J. Holder 14 (2,1,2,3,3,3), Lewandowski 2 (2,0,0,0), Żupiński 3 (3,0).
0 0
Uniści na siłę chcieli udowodnić że tylko po dużej. Wygrany start i pod dmuchawce.A tu zonk.Torunianie do krawężnika i do przodu.Może spokojna analiza powtórek da do myślenia Ale z pomyślunkiem to u nas słabo!