82 godziny i 12 minut - takim czasem leszczyński ultramaratończyk Łukasz Wróbel ustanowił rekord Głównego Szlaku Sudeckiego. Na dystansie 444 kilometrów jest to rekord w formule ze wsparciem, ale oprócz wyniku liczył się także cel charytatywny - zebranie pieniędzy na ratunek dzieciom z chorobą nowotworową.
Łukasz Wróbel już raz pokonał GSS im. Mieczysława Orłowicza - najdłuższy szlak w polskich Sudetach i drugi pod względem długości szlak pieszy w Polsce zaraz po Głównym Szlaku Beskidzkim, dokonał tego dwa lata temu razem z Bartoszem Fudali z Wolsztyna. Wówczas przebiegli 444 km w formule bez wsparcia z zewnątrz.
- GSS to czerwony szlak przebiegający przez całe Sudety, od Świeradowa Zdrój do Prudnika – przypomina Łukasz Wróbel. – Dwa lata temu przebiegłem go razem z Bartoszem ustanawiając czasem 97 godzin i 1 minuty nowy rekord w formule bez wsparcia. Teraz wróciłem na GSS, startując w pojedynkę z Prudnika do Świeradowa Zdrój.
Indywidualnym biegiem GSS postanowił pomóc wrocławskiej Fundacji „Na ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową”. Chcąc zrealizować drugi – oprócz sportowego – cel, charytatywny utworzył zbiórkę na rzecz wspomnianej Fundacji i zachęcił do przekazywania darowizn na rzecz jej podopiecznych.
- Fundacja Na ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową jest dla mnie oczywistym i jedynym wyborem – tłumaczył Łukasz. - Z inicjatywy tej Fundacji powstał we Wrocławiu szpital Przylądek Nadziei, z którym łączy mnie osobista historia - w tym szpitalu był leczony mój syn Dawid. Dawid odszedł od nas pięć lat temu.
Podczas pokonywania GSS ultramaratończyka wspierało kilkanaście osób – support stanowili m.in. biegacze z Leszna i okolic oraz osoby spoza naszego regionu, które dowiedziały się o tym wydarzeniu z mediów społecznościowych.
- Pod względem logistycznym trasę podzieliłem na średnio 10-kilometrowe odcinki z dogodnymi lokalizacyjnie dla osób stanowiących support punktami, gdzie mogłem się posilić, chwilę odpocząć zmienić strój, buty, uzupełnić prowiant i inne wyposażenie. Było to tym bardziej istotne, że biegłem w niemal ekstremalnych warunkach – pierwsze dwa dni w upale przekraczającym 30 stopni Celsjusza, a później w deszczu - dość intensywnym momentami, który całkowicie zmoczył mnie i trasę. Ale nie dość, że najpierw wymęczyło mnie słońce, a następnie dał się we znaki deszcz, to jeszcze doskwierał mi uraz stopy – od setnego kilometra biegu cały czas nasilał się w niej ból spowodowany stanem zapalnym ścięgna przyśrodkowego. Uraz utrudniał mi bieg i spowalniał. Myślę, że gdyby nie trudne warunki pogodowe i kontuzja uzyskałbym jeszcze lepszy wynik.
Łukasz podkreśla jednak, że równie ważny był charytatywny wymiar biegu i ten pozasportowy cel również został osiągnięty. Ale to nie koniec zbiórki pieniędzy na rzecz Fundacji „Na ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową” – ona nadal trwa i każdy może dołączyć do tego przedsięwzięcia, korzystając z linku: https://naratunek.org/zbiorki/lukasz-wrobel/.
[FOTORELACJA]9296[/FOTORELACJA]
Czesio16:22, 31.07.2024
Mial ze soba podniecającego sie swojego kundla. A swoja droga niech biega nadwerężone serduszko mu powie ok 50 tki stop i będzie po bólu.
3 1
Tam też byłeś taki mądry?