Nauczyciele w Lesznie czekają na podwyżki. Prezydent - na pieniądze z MEN-u

Pod koniec marca lub z początkiem kwietnia nauczyciele pracujący w szkołach w Lesznie dostaną obiecane przez rząd podwyżki wynagrodzeń ze spłatą od 1 stycznia 2024 roku. Gorąca dyskusja w sprawie pensji pedagogów rozgorzała na Komisji Edukacji Rady Miejskiej Leszna z udziałem radnych także z innych komisji i przedstawicieli oświatowych związków zawodowych. 

Komisja obradowała w środę, 13 marca. Obrady prowadził jej przewodniczący Krystian Maćkowiak. Na posiedzenie byli zaproszeni leszczyńscy posłowie, ale przyszła jedynie Ewa Rosik, dyrektor Biura Poselskiego Jana Dziedziczaka z PiS. Przedstawicieli biur parlamentarzystów z partii rządzących - Grzegorza Rusieckiego z KO, czy też wiceministra Wiesława Szczepańskiego z Lewicy  - nie było.

Na początek głos zabrał Robert Fryz, naczelnik Wydziału Edukacji Urzędu Miasta Leszna. Mówił o tym, jak od 1 stycznia 2014, wzrosły płace nauczycieli.  Nauczyciel początkujący od nowego roku ma otrzymywać 4908 zł brutto wynagrodzenia zasadniczego (podwyżka wynosi 1218 zł), nauczyciel mianowany - 5057 zł brutto (podwyżka 1167 zł), nauczyciel dyplomowany - 5915 zł brutto (podwyżka 1365 zł). Podkreślamy, że są to kwoty wynagrodzenia zasadniczego. Tymczasem nauczyciele otrzymują jeszcze dodatki, m.in. za wychowawstwo, za wysługę lat, za pracę z dziećmi z niepełnosprawnościami, za funkcje dyrektora, czy kierownika. Rodzajów dodatków jest aż 16. I one także są objęte podwyżkami. 

W szkołach w Lesznie jest 1780 etatów nauczycielskich. 95 procent nauczycieli to nauczyciele dyplomowani, którzy zarabiają najwięcej.

Dlaczego nauczyciele w Lesznie nie otrzymali jeszcze podwyżek?

Bo, jak tłumaczył naczelnik, a także prezydent Łukasz Borowiak, subwencja jaką samorząd dostał z Ministerstwa Edukacji Narodowej nie wystarczyła na pokrycie tych wydatków. Brakuje - zdaniem prezydenta - 18 milionów złotych.

Prezydent zapowiedział, że podwyżki będą wypłacane z końcem marca lub na początku kwietnia z wyrównaniem od 1 stycznia 2024 roku, jednak, jak mówił: - Nie wyobrażam sobie, żebyśmy nie dostali dodatkowej subwencji. 

- Dla mnie to totalna porażka, rząd to totalna porażka - oceniał radny PiS Kazimierz Jęcz sugerując, że rząd Donalda Tuska przyznał nauczycielom podwyżki, ale nie dał gminom funduszy, aby mogły je wypłacić. 

Innego zdania niż prezydent Łukasz Borowiak i radny Kazimierz Jęcz byli radni, którzy są dyrektorami szkół w miejscowościach poza Lesznem. Jacek Matecki z Koalicji Obywatelskiej kieruje Szkołą Podstawową w Świerczynie. Według niego, subwencja jaką Leszno dostało, pokrywa koszty wyższych wynagrodzeń nauczycieli. Problem jest tylko taki - jak tłumaczył Jacek Matecki - że w budżecie Leszna na rok 2024 podwyżki nauczycielskich poborów nie zostały zapisane.  

- Nie twórzmy atmosfery takiej, że ktoś, czyli rząd, zaplanował wzrost płac, ale nie przekazał pieniędzy - mówił Matecki.

- W gminie, w której ja pracuję, subwencja wystarczyła na podwyżki i zostały one wypłacone - dodawał Jarosław Zielonka, radny Polski 2050 i dyrektor Zespołu Szkół Ogólnokształcących we Włoszakowicach.  

Wiceprezydent Piotr Jóźwiak, który odpowiada w Lesznie za edukację, tłumaczył z kolei, że o ile małe gminy nie miały problemu, żeby wypłacić większe pensje nauczycielom, o tyle w miastach na prawach powiatu, które prowadzą szkoły podstawowe, ale też średnie, taki kłopot już występuje, bo subwencja nie starcza na podwyżki. 

W tym roku Leszno planuje wydać na edukację 274 mln zł, subwencja z budżetu państwa ma wynieść 180 mln zł. Gro wydatków oświatowych Leszna to wynagrodzenia pracowników.  

W piątek, 15 marca do Leszna ma przyjechać minister edukacji Barbara Nowacka. Ma się spotkać z uczniami, dyrektorami szkół i przedszkoli oraz dziennikarzami. Rozmów z władzami miasta, w tym prezydentem Łukaszem Borowiakiem, nie zaplanowano.