W poniedziałek rano w wypadku, do którego doszło na przejściu dla pieszych w Lesznie, zginął Jerzy Kobylański, emerytowany nauczyciel I Liceum Ogólnokształcącego. Miał 79 lat.
"Jedynka" na facebooku tak wspomina swojego profesora:
"(...) Jurku, w podróży z gwiazdy na gwiazdę spoglądaj czasem na nas. My będziemy wypatrywać Ciebie. Z wielkim smutkiem informujemy o nagłej śmierci Jerzego Kobylańskiego, emerytowanego nauczyciela przysposobienia obronnego.
Charyzmatyczny człowiek, którego wspominać będą pokolenia Jedynkowiczów. Cześć Jego pamięci!".
Pan Jerzy był przez lata związany z LKS Szawer Leszno. Agnieszka Kielaszewska, była prezes klubu napisała:
"Wielka strata dla speedrowera!
Człowiek który nigdy nie odmówił pomocy, człowiek który służył dobrą radą i swoim wieloletnim doświadczeniem.
Będzie mi Pana Panie Jurku bardzo brakowało! Dziękuję za lata współpracy!".
***
W 2019 roku na łamach Gazety "ABC" pisaliśmy o Jerzym Kobylańskim.
Poniżej cały tekst.
Człowiek z zasadami
Jerzy Kobylański nigdy się nie spóźnia, nienawidzi chamstwa, nie przepada za muzyką góralską, nie ma zwyczaju narzekać i lubi obejrzeć dobry boks. A dopóki zdrowie pozwali, chce działać w leszczyńskim speedrowerze.
Fot. Gazeta "ABC"
Ten sport w jego życiu pojawił się przypadkowo.
- Kolega z Miejskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji zaprosił mnie na trening speedrowerowców. Mówił: zobaczysz jak jeżdżą, może się na coś załapiesz. No to poszedłem. Ówczesny trener Mirek Juskowiak zapytał mnie, czy nie dołączyłbym do drużyny? Odpowiedziałem: mogę spróbować.
Jerzy Kobylański związał się z drużyną, która jeździła pod szyldem Unii Leszno. Kiedy się rozpadła:
- Trafiłem na trening do Szawera i działająca w nim Grażyna Banasik zaproponowała mi współpracę. Zgodziłem się, tym bardziej, że zawsze miałem kontakt z młodzieżą. Najpierw w wojsku, potem jako nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym, w sumie to ponad 50 lat.
Pan Jerzy wspomina, że w życiu trzyma się kilku zasad.
- W domu dziecka tylko raz spóźniłem się na śniadanie i go nie dostałem. Zapamiętałam to na resztę życie, dlatego nie spóźniam się o sekundę.
Pan Jurek jeszcze w Unii Leszno zrobił licencje kierownika zawodów i sędziego. Na zawodach LKS Szawer Leszno można go zobaczyć w parkingu pośród zawodników, a niekiedy jak sędziuje. Przez jakiś czas był także trenerem.
- Mieszkałem niedaleko toru, a kiedy prezes Piotr Banasik poprosił mnie o bycie trenerem uznałem, że godzinkę czy półtorej mogę przecież na to poświęcić.
Jeśli chodzi o sędziowanie, w jego ocenie to trudna działka.
- Ale nigdy nie miałem kłopotów z komisją sędziowską.
Panu Jurkowi odpowiada speedrower, bo to nie za głośny sport, zasady są prawie takie same jak na żużlu, z wyjątkiem tego, że za poruszenie taśmy zawodnik zostaje wykluczony.
- Nigdy nie lubiłem tłoku, a na speedrowerze go nie ma i jeszcze spokojnie można pogadać z chłopakami.
J. Kobylański nie zaprzecza, że jest cholerykiem, ale nie na zawodach. Wtedy zachowuje spokój.
- Jestem odporny psychicznie i trudno mnie złamać, wprawdzie miałem przełożonych, którzy próbowali, ale oni odeszli, a ja zostałem. Nie przejmuję się wieloma rzeczami i się nie skarżę. W wojsku nabawiłem się kontuzji kręgosłupa, która po latach się odezwała, ale pokochałem ból.
Robi to co lubi, nie docieka czy jest lubiany.
Jeśli chodzi o zawodników, przyznaje, że woli pracę z tymi najmłodszymi.`
- Dzieciaki są wdzięczniejsze i bardziej posłuszne, a w starszych grają emocje, czują adrenalinę. A ja staram się ich uchronić przed kalectwem. Tłumaczę im, że najważniejsze jest zdrowie. Speedrower to sport kontaktowy, dlatego tłumaczę: nie pchaj się, ktoś musi wygrać, ktoś musi przegrać. Satysfakcja tak, ale nie za wszelką cenę.
Pan Jerzy podkreśla, że w speedrowerze profitów nie ma, wszyscy od zawodników po działaczy pracują społecznie.
- W tym jest jakiś narkotyk (śmiech)
Jeśli chodzi o współpracę z prezes Agnieszką Kielaszewską i wiceprezes Aleksandrą Michalską, które od kilku lat kierują Szawerem, tak ją komentuje:
- Nigdy nie miałem za wielu kolegów. Zawsze lepiej dogadywałem się z kobietami, są konkretniejsze.
Pan Jurek uważa, że dopóki zdrowie będzie dopisywało, zamierza działać w Szawerze, bo to lepsze niż siedzenie z pilotem przed telewizorem. A że tor ma niedaleko, to nie robi problemu, by na niego wpaść jeśli tylko jest potrzebny.
***
Agnieszka Kielaszewska, prezes LKS Szawer Leszno:
- Pan Jurek służy dobrą radą, nigdy nie odmawia jeśli jest potrzebny, dla niego nie ma rzeczy niemożliwych i zawsze staje na wysokości zadania. To jest człowiek z zasadami. Przez naszych zawodników jest poważany i szanowany. Panu Jurkowi nikt się nie sprzeciwia i głupio nie odpowie. Wiem, że jest cholerykiem, ale potrafi opanować nerwy, dlatego od lat jest kierownikiem parkingu, bo w takim miejscu jego opanowanie i spokój się przydają.
Warwik08:57, 08.07.2022
1 0
Obywatel major był miły, aż do bólu. na lekcji PO pokazał nam swoją dupę. 08:57, 08.07.2022