Leszczyńska prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie okoliczności śmierci 45-letniego mieszkańca Wilkowic. Zbada, czy doszło do błędów medycznych i jaka była przyczyna zgonu. Przeprowadzona zostanie prokuratorska sekcja zwłok.
Mężczyzna czuł się źle od 16 marca. W tym czasie on i jego żona szukali pomocy u lekarza rodzinnego, w Centrum Powiadamiania Ratunkowego, sanepidzie, na szpitalnej wieczorynce. Wezwali do domu pogotowie.
W poniedziałek, 30 marca stan zdrowia mieszkańca Wilkowic nadal był zły. Jego żona zatelefonowała do lekarza rodzinnego, który podejrzewając zakażenie koronawirusem, skontaktował się z sanepidem. Wtedy zapadła decyzja o przewiezieniu mężczyzny do szpitala zakaźnego w Poznaniu, ale najpierw po 45-latka przyjechała zwykła karetka transportowa. Tymczasem pacjent był w takim stanie, że potrzebna była karetka z aparaturą wspomagającą oddychanie. Wezwano taki ambulans, ale mężczyzna zmarł, mimo podjętej reanimacji.
Z ciała 45-latka pobrano próbkę do badania na obecność koronawirusa. Wynik był ujemny. Wymazy pobrano też od czterech członków rodziny zmarłego. Oni także nie są zakażeni.
Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożyła do Prokuratury Rejonowej w Lesznie żona zmarłego mężczyzny.
- Śledztwo jest prowadzone pod kątem narażenia 45-latka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia i nieumyślnego spowodowania jego śmierci - mówi Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. - Będziemy ustalać, czy działania służb medycznych i sanepidu podjęte wobec mężczyzny były prawidłowe, a więc czy nie doszło do ewentualnych błędów medycznych.
Prokuratura ustaliła z zakładem medycyny sądowej w Poznaniu, że sekcja zwłok 45-latka zostanie przeprowadzona w tym zakładzie w czwartek.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz