Kolejny niewybuch przy trasie kolejowej. I znów kłopot dla podróżnych. Pociąg miał nie jechać, ale jechał...

To już drugi przypadek znalezienia podczas przebudowy linii kolejowej w okolicy Pakówki niewybuchu pochodzącego z czasów II wojny światowej.

Pierwszy pocisk artyleryjski wykopano w piątek po południu. Pociąg Regio zatrzymał się na stacji w Bojanowie i nie pojechał dalej. Przewoźnik zorganizował autobusową komunikację zastępczą, którą podróżni dotarli do Rawicza, gdzie - dla jadących dalej - podstawiono pociąg w kierunku Wrocławia. Pocisk zabrali do zdetonowania saperzy z Głogowa. Zanim to się stało, zamknięty był także ruch na przebiegającej wzdłuż linii kolejowej, oddalonej o około 100 metrów ekspresówce.

We wtorek w południe w tej samej okolicy na przebudowie znaleziono kolejny pocisk. Też wezwano patrol minerski z Głogowa, na miejscu znaleziska była też policja, zabezpieczając teren. Chyba przed robotnikami z przebudowy linii, żeby w ramach nudów nie zaglądali do wykopu, tylko wzięli się do roboty na tym ślimaczącym się odcinku.

Patrol minerski przyjechał około godz. 14, wtedy też wznowiono ruch pociągów. Pociąg Regio z Leszna w kierunku Rawicza (odjazd o godz. 14.34) odjechał punktualnie, ale z peronu drugiego, a nie - jak zawsze - z pierwszego. Przez megafony zapowiedziano to w ostatniej chwili. Podróżni musieli biegiem (niektórzy z bagażami) przenieść się na drugi peron, choć wiedzieli, że stoi przy nim pociąg, ale wcześniej nie reagowali. Aby uniknąć takich sytuacji podróżnym podpowiadamy: trzeba patrzeć, w którą stronę skierowana jest lokomotywa.

Wracając do sprawy pocisku, służby uzgodniły, że pociąg może przejechać obok miejsca, gdzie znaleziono niewybuch, ale z prędkością 20 km/godz. Gdy pociąg zatrzymał się w Bojanowie, konduktor powiedział, że skład będzie stał 40 minut! A miał nie stać, tylko jechać planowo. Podróżni skonsternowani, niektórzy chcieli szukać innego transportu. Aż tu nagle konduktor odzywa się ponownie i mówi dosłownie ,,zmiana planów'', bo okazało się, że pociąg jednak odjedzie punktualnie w kierunku Rawicza. Kolejarzom podpowiadamy, że jest coś takiego, jak komunikacja radiowa, żeby móc sprawdzić, czy pociąg będzie mógł jechać dalej.

Podróż była pełna przygód. Po co chodzić do cyrku? Zapewne niebawem robotnicy wykopią kolejny pocisk. A wystarczyłoby uzgodnić z wojskiem sprawdzenie terenu budowy pod kątem ewentualnych, dalszych niewybuchów.

Jak tak dalej pójdzie, to przebudowa magistrali E59 nie skończy się nawet wiosną (miała do końca tego roku). Na odcinku pomiędzy Rawiczem i Bojanowem ciągle brakuje drugiego toru. Pociągi nie mogą robić mijanki. Dwa tory są na całej trasie Poznań-Wrocław (notabene, przebudowa dolnośląskiego odcinka E59 skończyła się ponad rok temu, czyli tak samo szybciej, jak budowa drogi S5), a jeden na odcinku pomiędzy Rawiczem i Bojanowem, gdzie pociągi zwalniają i się wloką. Na tym odcinku mało co się dzieje, robotnicy często odpoczywają, są miejsca, gdzie pod kątem wymiany toru brakuje jeszcze wszystkiego - podbudowy, tłucznia, podkładów i szyn. Jeden niedługi odcinek, który nie został zrobiony, psuje cały ruch na trasie. Szczegół rozwala całość. Wlecze się też budowa wiaduktu w Pakówce. W podobnym tempie idzie budowa tzw. tunelu pomiędzy Rawiczem i Masłowem.