Na kilku metrach kwadratowych balkonu, Agnieszka Pisarzowska stworzyła przyjazne warunki dla pszczół - murarek ogrodowych. Latem mają dla siebie kilka domków. Jesienią i zimą nie ma pszczół, za to są kokony, o które troszczy się pani Agnieszka.
Agnieszka Pisarzowska stara się żyć w zgodzie z naturą. Jak może dba o środowisko, zdając sobie sprawę, że tak może dołożyć swoją cegiełkę do ochrony naszej planety.
- W naszej rodzinie bardzo pilnujemy starannej segregacji odpadów. Zużytych baterii nie wyrzucamy do kosza na śmieci, tylko do specjalnych kontenerów. Staramy się racjonalne wykorzystywać wodę, dlatego jest prysznic, a nie kąpiel. Nie myjemy zębów pod bieżącą wodą - mówi mieszkanka osiedla Wieniawa w Lesznie.
To nie tylko efekt świadomości ekologicznej, ale również forma przeciwdziałania zmianom klimatycznym, która wymaga aktywności od każdego z nas. Poprzez oszczędzanie wody z sieci, oszczędzanie energii, rezygnację w miarę możliwości z indywidualnego transportu samochodowego i ograniczanie nadmiernej konsumpcji.
Kierunkiem ku naturze są także zainteresowania pani Agnieszki.
- Jestem w trakcie kursu zielarskiego. Bardzo interesuje mnie ziołolecznictwo i medycyna naturalna. Mamy zimowe miesiące, a pod sufitem w mojej kuchni wiszą ususzone zioła, które latem zebrałam na naszym osiedlu. Mam tu między innymi krwawnik, lawendę, nawłoć i koper, zebrane na osiedlu. Służą mi tylko do lepszego poznania roślin, bo ze względu na zanieczyszczenia, nie wykorzystuję ich do spożycia. Gdybym miała własny ogródek, na pewno miałabym w nim nie tylko zioła, ale też mnóstwo kwiatów. Gdybym to ja mogła decydować o zagospodarowywaniu terenów zielonych w Lesznie, na pewno byłyby na nich łąki kwietne. Kwiaty są potrzebne zapylaczom, chociażby takim jak murarki ogrodowe. Uważam, że to miałoby dobry wpływ na środowisko.
Mini ogrodem jest dla pani Agnieszki jej balkon. Jest przepięknie urządzony, nawet zimą można na nim z przyjemnością przysiąść z kubkiem gorącej herbaty.
- Bardzo lubię mieć w swoim otoczeniu kwiaty, więc kiedy zaczęłam nimi obsadzać balkon, pierwsze były pelargonie. Potem postawiłam donice z drzewkami i krzewami owocowymi, specjalnie przeznaczonymi na tarasy, które rosną do wysokości 3 metrów. Mam na balkonie jabłoń, która w tym roku nie owocowała, więc pewnie będzie w przyszłym roku. Miałam brzoskwinie, z których były owoce. Ale kiedy za mocno się rozrosły, drzewka wydałam siostrze. Na balkonie rosną też porzeczka czerwona i jeżyny.
*
Sadzenie roślin na balkonach to nie tylko dbałość o estetykę otoczenia, ale też odpowiedź na zmiany klimatyczne. Może nie globalnie, ale na pewno mają znaczenie dla mikroklimatu tam, gdzie rosną. W przypadku naszej rozmówczyni to typowe miejskie blokowisko.
Rośliny pomagają w zmniejszeniu efektu miejskiej wyspy ciepła, poprzez absorpcję promieniowania słonecznego i chłodzenie otoczenia. Poprawiają jakości powietrza, ponieważ mają zdolność do pochłaniania zanieczyszczeń powietrza i produkowania tlenu, co może poprawić jakość powietrza wokół budynków. Regulują wilgotność powietrza. Ponadto przebywanie na balkonie, na którym rosną kwiaty, może być zachętą do ograniczenia używania klimatyzacji.
W kontekście zmian klimatycznych, hodując rośliny na balkonach można zrezygnować ze stosowania nawozów chemicznych, co też chroni środowisko. Niezwykle cenną formą przeciwdziałania zmianom klimatycznym jest wzbogacenie bioróżnorodności najbliższej okolicy. W tym na własnym balkonie, gdzie można postarać się o stworzenie oazy różnych gatunków kwiatów, które są cennym paśnikiem dla motyli i innych zapylaczy.
*
Trzy lata temu wśród roślin stanął domek dla owadów.
- Po jakimś czasie zauważyłam, że trzcinowe rurki, którymi jest wypełniony, są pozaklejane. W kolejnym roku ustawiłam drugi domek dla owadów, który tak jak pierwszy, zajęły murarki ogrodowe. Niestety te owady nie żyją zbyt długo. Samce około 3 tygodni, samice około 7-8 tygodni. Pszczoły z tego gatunku są aktywne od kwietnia do czerwca. Są łagodnym gatunkiem, nie żądlą, nie mają królowej, więc nie bronią gniazda. Mają jednak mały zasięg lotów, mniej więcej do 300 metrów, ale te moje, na osiedlu Wieniawa mają dużo pokarmu.
A. Pisarzowska podkreśla, że hodowla murarek nie jest wymagająca, problemem mogą być jednak pasożyty zagrażające pszczołom.
- Dlatego wymieniam trzcinę, którą są wypełnione domki. Robię to właśnie zimą - wyjaśnia pani Agnieszka. - Wyciągam trzcinę, słomka po słomce, bardzo ostrożnie je rozłupuję i wyciągam z nich kokonki. W niektórych rurkach jest ich po kilka. Po pierwszym roku miałam około 50, w tym roku myślę, że będzie około setki.
Kokony murarek trafiają do kartonowego pudełka, gdzie zimują.
- Pudełko trzymam je na balkonie, gdzie jest osłonięte od wiatru i nie jest narażone na zmoknięcie przez padający śnieg albo deszcz. Pudełka nie mogę trzymać w mieszkaniu, bo wilgotność powietrza jest za mała i wysuszyłaby kokony w trzcinowych rurkach. Po drugie, pokojowe temperatury są za wysokie. Pszczoły mogłyby zacząć się wygryzać z kokonów, albo też, niewłaściwe warunki ich przechowywania mogłyby doprowadzić do zamierania pszczół w oprzędach.
Fachowcy tematu zwracają także uwagę na to, że za wysokie temperatury przechowywania kokonów zimą, mogą wpłynąć na przyspieszenie metabolizmu pszczół, czego efektem jest śmierć owada przed nastaniem wiosny.
Na balkonie pani Agnieszki są już 3 domki dla murarek ogrodowych. Ale po zimie, pojawi się z pewnością czwarty.
- Murarki są świetnymi zapylaczami, więc chętnie tworzę im dobre warunki do życia. Naukowcy twierdzą, że bez pszczół ludzkość przetrwa kilka lat. To pokazuje jak bardzo jesteśmy zależni od tak małych owadów. Z tego powodu uważam, że my ludzie musimy im pomagać. Chciałabym żeby więcej osób stawiało domki dla owadów, ale może nie wszyscy mają świadomość, że pomaganie owadom nie jest wcale wymagające. Ich towarzystwo nie jest uciążliwe. Obecność murarek jest bardziej relaksująca.