W sobotę, 9 listopada w Teatrze Miejskim w Lesznie swoją premierę miał spektakl "Kolega Mela Gibsona". Gra w nim Jacek Grondowy. W piątkowy wieczór, tuż po próbie generalnej, spotkał się z dziennikarzami.
- Być na scenie jedynym aktorem...Jest ciężko, bo trzeba utrzymać napięcie, a kiedy widz traci zainteresowanie użyć rekwizytu, a w tej sztuce go nie ma. Dla mnie to jest wyzwanie.
Spektakl powstał na podstawie tekstu Tomasza Jachimka, artysty kabaretowego, standupera, konferansjera, scenarzysty i dramaturga.
- Tekst został napisany kilkanaście lat temu. Jest w nim duży potencjał dla aktora, żeby pokazał różne swoje możliwości. Aktor jednak sam siebie nie widzi, może bazować na swoim doświadczeniu i otwierać szufladki aktorskie, a w tym spektaklu Barbara Wągiel, która robiła animacje i koledzy - oświetleniowiec i dźwiękowiec - bardzo mi pomogli, stworzyliśmy wspólny spektakl.
"Kolega Mela Gibsona" to historia Feliksa Rzepki, dojrzałego mężczyzny i aktora, który opowiada o tym jak był na szczycie, jak był rozpoznawalny, rozdawał autografy i z dnia na dzień spadł na dno niebytu. Czy więc sztuka obnaża zawód aktora? Okazuje się, że nie tylko.
- Każdy z nas jest aktorem na scenie swojego życia. Ta sztuka pokazuje, że problemy, które ma aktor z zespołem i odbiorem przez widza, my, dziennikarze, kierowcy samochodów, nauczyciele, czy budowlańcy również mamy, bo mamy swoją widownię i swoje problemy. Każdy, bo taka jest natura człowieka, chce być uwielbiany i kochany. Chcielibyśmy, by wszystkie dni były radosne, a tu guma i flak.
W sztuce pada zdanie, że aktor to diabelski zawód. Zapytaliśmy J. Grondowego, czy się z tym zgadza? Odpowiedział, że coś co wydaje się banalne, niesamowite i że tylko w filmach jest możliwe, ma odbicie w prawdziwym życiu.
[FOTORELACJA]9781[/FOTORELACJA]
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz