Zamknij

Mórkowski Jar przyciąga spacerowiczów, ale powstał z innego powodu (zdjęcia)

10:40, 21.09.2023 lm, Fot. J. Kuik Aktualizacja: 12:59, 29.09.2023
Skomentuj
reo

Zatrzymanie wody w lesie jest jedną z życiowych pasji Ryszarda Łopusiewicza, emerytowanego nadleśniczego. Dziś, jako miłośnik przyrody lubi odwiedzać leśne akweny, których budowę nadzorował będąc szefem Nadleśnictwa Włoszakowice. Cieszy go, kiedy widzi rodziny spacerujące wokół zalanego wodą Mórkowskiego Jaru.

- Był początek lat 80. Przeczytałem wtedy publikacje o pustynnieniu Wielkopolski - wspomina Ryszard Łopusiewicz. - Wówczas trochę mnie to zdziwiło i nie do końca w to wierzyłem, ale im dłużej się przyglądałem i analizowałem, przekonałem się, że zaczyna brakować wody w lasach. Wcześniej latach 70. zarządzający lasami popełniali moim zdaniem błąd, próbując osuszać tereny bagniste i sadzić na nich lasy. Nie przynosiło to dobrych efektów w uprawach. 

Ryszard Łopusiewicz kierując bardzo rozległym Nadleśnictwem Włoszakowice, mając wielu sprzymierzeńców nie tylko wśród pracowników, ale również społeczników postanowił ten proces odwrócić. Postanowił zrobić coś, aby zatrzymać wodę w lesie, zaradzić zmianom jakie się dzieją, a są spowodowane przez to, co się dzieje z klimatem. 

W roku 2021 Regionalna Dyrekcja Lasów Państwowych w Poznaniu opublikowała raport dotyczący suszy w lasach. Wynika z niego jasno, że "deficyt wody spowodowany jest przede wszystkim zmianami klimatu".

Dlaczego brakuje wody w lesie?

Tomasz Maćkowiak, autor tekstu opublikowanego na stronie www.poznan.lasy.gov.pl ("Lasy chronią przed suszą",17.06.2021) wskazał na pięć głównych punktów.
Pierwszy to wzrost temperatury, który powoduje że zwiększa się parowanie. Drugi - "wydłużają się okresy posuszne i skraca czas zalegania śniegu, który topniejąc wiosną, zasilał glebę w wodę". Trzeci powód jest taki, że deszcze padają ostatnio intensywnie, ale krótko, okresy bezopadowe się wydłużają. Kolejną przyczyną braku wody w lasach jest fakt, że rosną one na gruntach piaszczystych i przepuszczalnych, które nie zatrzymują deszczów. No i ostatni powód to działalność człowieka - wspominamy o tym wyżej w artykule, bo mówi o tym także nasz rozmówca, były nadleśniczy z Włoszakowic. O co chodzi? O to, że "dawniej w rolnictwie i leśnictwie celowo odwadniano tereny podmokłe, aby zwiększyć ich produktywność i dostępność".

Lekarstwem, które ma zaradzić zmianom klimatu jest mała retencja.    

- Na terenie Nadleśnictwa Włoszakowice istnieje sporo jezior, jednak małej retencji w lasach brakowało - wspomina pan Ryszard. - Idealnym terenem na zrealizowanie naszego pierwszego przedsięwzięcia było 40-hektarowe bagnisko na terenie leśnictwa Stare Drzewce. Problemem było skąd wziąć wodę, ale w odległości 400 metrów był rów, w którym zawsze do końca czerwca płynęła woda. Wykorzystując minimalny spad wybudowaliśmy rurociąg. Zrobiliśmy to latem, a już jesienią - po licznych i bardzo obfitych opadach - woda popłynęła, zalewając na pół metra 40-hektarowe bagnisko.

Efekty zalania bagniska mógł obejrzeć każdy, kto zajrzał na stronę Nadleśnictwa Włoszakowice, gdzie publikowany jest film zrealizowany pod tytułem "50 cm wody". Później powstał film o żurawiej rodzinie, gdyż ptaki znalazły tam bardzo dogodne warunki do wychowania młodych.

Jednocześnie zadbano o mniejsze leśne akweny. Odmulono kilkadziesiąt, często wyschniętych, oczek wodnych różnej wielkości. Mniejsze, ukryte w leśnej gęstwinie, służą tylko zwierzętom, a większe posiadają polany, aby mogli korzystać z nich ludzie. Przykładem może być leśny staw nieopodal Krzycka Wielkiego, gdzie ustawiono figurę Matki Boskiej, przy której w maju wierni z pobliskiej parafii spotykają się na nabożeństwach. Niektóre z akwenów pełnią również ważną funkcję zbiorników przeciwpożarowych.

Najbardziej znanym akwenem na terenie Nadleśnictwa Włoszakowice jest za rozlewisko utworzone w Mórkowskim Jarze. Nie była to zupełnie nowatorska sprawa, gdyż w przeszłości piętrzono już tam wodę, po czym pozostały nawet fragmenty murowanego z cegły jazu.

Pomysł rzucony przez Ryszarda Łopusiewicza podchwycili nie tylko leśnicy, ale do projektu zapalili się również społecznicy. W porządkowaniu terenu przeznaczonego do zalania pracowali członkowie nieistniejącego już stowarzyszenia turystycznego z Mórkowa, a także bardzo aktywni społecznie ludzie ze Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Lipińskiej. Podczas kilku sobotnich spotkań wykarczowano i posprzątano rozległe dno jaru i przygotowano je do zalania przez wodę przepływającego przez jego środek rowu. Tama z desek szybko podnosiła lustro wody.

- W pewnym momencie woda nam nagle uciekła - wspomina pan Ryszard. - Okazało się, że stara budowla, miała dolny odpływ, o którym nie wiedzieliśmy. W momencie, kiedy poniósł się poziom wody, jej napór osunął muł z rury i woda wypłynęła. Ponownie napełniliśmy jar i woda ma tam teraz zawsze stały poziom. Nigdy jej nie brakuje, a nadmiar przelewa się przez tamę.

Nadleśnictwo wybudowało taras widokowy, a społecznicy ze Stowarzyszenia Przyjaciół Ziemi Lipińskiej wykonali z akacjowych bloków schody prowadzące na dno jaru, a także kładkę umożliwiającą bezpieczne przejście na drugą stronę tamy. Ustawiono też tablicę z wyjaśnieniem znaczenia małej retencji dla środowiska naturalnego. Nie trzeba było długo czekać, kiedy chętniej zaczęły, przylatywać ptaki, zarechotały żaby, zaczęły się mnożyć wpuszczone ryby. Swoje królestwo chciały tam utworzyć także bobry, powaliły wiele cennych gatunkowo drzew, ale po czasie się wyniosły. 

- Woda to życie! - kwituje ideę tworzenia małej retencji w lesie emerytowany nadleśniczy. - Mieszkam niedaleko, dlatego często wybieram się na spacer do Mórkowskiego Jaru. Stał się on niewątpliwie jednym z najchętniej odwiedzanych miejsc w okolicy. Nie ukrywam, że mam wielką satysfakcję i przyjemność, kiedy spotykam ludzi odwiedzających jar całymi rodzinami. W pobliżu znajduje się leśna pasieka z tablicami zawierającymi wiele ciekawostek na temat życia pszczół. Tworząc rozlewisko w jarze, jednocześnie wytyczyliśmy i oznakowaliśmy trasy turystyczne, zachęcające do pieszych i rowerowych wycieczek po lesie. Bardzo cieszy mnie, że ludzie doceniający przyrodę, pozostawiają coraz mniej śmieci w lesie. Z pewnością jest to efektem prowadzonej wśród dzieci i młodzieży edukacji ekologicznej. To pokolenie ma już swoje dzieci i przekazuje im zasady korzystania z lasu, dlatego teraz może być pod tym względem już tylko lepiej.

Sam Ryszard Łopusiewicz jest wielkim miłośnikiem przyrody. To pasjonat lasu i gospodarstwa. Swój nowy dom zbudował właśnie na wsi. W obejściu, dla przyjemności hoduje kury, kaczki i gęsi. Jest także myśliwym, duszą towarzystwa, mistrzem w robieniu nalewek na rzadkich owocach takich, jak dereń i pigwa.

(lm, Fot. J. Kuik)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%