Przez ponad dwie godziny strażacy i policjanci prowadzili poszukiwania osoby, która miała topić się w jeziorze Łoniewskim w Osiecznej. Okazało się, że był to fałszywy i do tego złośliwy alarm. Wszczęła go mieszkanka.
Służby zostały zaalarmowane o godzinie pierwszej w nocy z czwartku na piątek. Na numer alarmowy 112 zatelefonowała kobieta, która powiadomiła, że na jeziorze Łoniewskim od strony plaży Stanisławówka przewróciła się łódka, a znajdujący się w niej mężczyzna wpadł do wody. Powiedziała, że to widziała, ale mówiła chaotycznie – wspominała coś o kłusownictwie na jeziorze itp. Nie było wiadomo, czy wiarygodnie. Tak, czy inaczej akcję ratowniczą trzeba było natychmiast zacząć.
Skierowano do niej policjantów, zawodowych strażaków z Leszna oraz z OSP Osieczna i Rydzyna. Wezwano specjalistyczne grupy ratownictwa wodno-nurkowego z KP PSP w Kościanie i KM SP w Poznaniu oraz grupę sonarową z OSP Mosina.
- Zarówno my, strażacy, jak i policjanci próbowali skontaktować się z kobietą, która powiadomiła o wypadku, ale nikt nie odbierał telefonu, z którego dzwoniono na numer 112 - mówi kapitan Dominik Wels z KM PSP w Lesznie. - Chcieliśmy uzyskać bardziej szczegółowe informacje dotyczące miejsca, gdzie doszło do zgłoszonego wypadku.
Poszukiwania prowadzono z lądu – na brzegu i w dalszej okolicy jeziora, wody i powietrza – przy użyciu 4 łodzi, pontonu, sonaru i drona z kamerą termowizyjną. Nikogo nie znaleziono, nie natknięto się na żaden ślad wypadku.
Po dwóch godzinach od chwili rozpoczęcia akcji policji udało się dodzwonić na numer telefonu, z którego powiadomiono o wypadku. Okazało się, że kobieta, która telefonowała na numer 112 niczego nie widziała, bo nie przybywała w Osiecznej, tylko dzwoniła z telefonu koleżanki z Gronowa.
Kobieta prawdopodobnie usłyszy zarzut z art. 66 Kodeksu wykroczeń, który brzmi: "Kto chcąc wywołać niepotrzebną czynność fałszywym alarmem, informacją lub w inny sposób wprowadza w błąd instytucję użyteczności publicznej albo organ ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia podlega karze aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny do 1500 złotych". W tym artykule jest też mowa: "Jeżeli wykroczenie spowodowało niepotrzebną czynność, można orzec nawiązkę do wysokości 1000 złotych".
Ku przestrodze warto dodać, że za wywołanie fałszywego alarmu można dostać zarzut z Kodeksu karnego i trafić do więzienia. Chodzi przede wszystkim o „alarmy bombowe”, których przed laty było dużo i które do 2012 roku były traktowane jako wykroczenie., że do Kodeksu karnego. Później jednak do KK wprowadzono art. 224a, który stanowi: "Kto wiedząc, że zagrożenie nie istnieje, zawiadamia o zdarzeniu, które zagraża życiu lub zdrowiu wielu osób lub mieniu w znacznych rozmiarach lub stwarza sytuację, mającą wywołać przekonanie o istnieniu takiego zagrożenia, czym wywołuje czynność instytucji użyteczności publicznej lub organu ochrony bezpieczeństwa, porządku publicznego lub zdrowia mającą na celu uchylenie zagrożenia, podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8".
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz