Miniony sezon okazał się jednym z najważniejszych w karierze Przemysława Pawlickiego. Kapitan Stelmetu Falubazu Zielona Góra po raz pierwszy w swoich ligowych występach na poziomie PGE Ekstraligi osiągnął średnią biegową przekraczającą 2 punkty Choć jego forma była imponująca, drużyna nie zdołała jednak wywalczyć miejsca w fazie play-off, kończąc rozgrywki na piątej pozycji.
Przemek był gościem na niedawnym podsumowaniu Leszczyńskich Prognoz Żużlowych. Jak przyznał nigdy nie brał udziału w takiej zabawie, choć czasami - przy okazji wspólnego oglądania zawodów żużlowych w telewizji w gronie rodzinnym czy przyjaciół - podają swoje typy na dany mecz czy turniej.
- Łatwe to nie jest. A już zupełnie nie podjąłbym się, przynajmniej na razie, wytypowania drużynowego mistrza Polski na sezon 2026. Przyznam, że nie znam jeszcze dokładnie siły poszczególnych zespołów. Gdy to będzie już jasne, to pewnie pokuszą się o jakąś prognozę. W tym minionym sezonie stawiałem na Toruń i nie pomyliłem się. Coś tam zatem wiem o tym żużlu (śmiech) - przyznał Przemek Pawlicki.
Do Unii Leszno wrócił niedawno młodszy brat zawodnika - Piotr. Czy można się zatem spodziewać powrotu do tego klubu także Przemka?
- Nie mówię nie i nie mówię tak. W sporcie żużlowym dzieją się różne rzeczy, a ja wychodzę z założenia, że nigdy nie mów nigdy. Gdy tylko nie jeździ Falubaz, ja zawsze mocno trzymam kciuki za Unię Leszno. Tak było, jest i będzie dalej. A co się wydarzy w przyszłości, to już zupełnie inna, choć na pewno otwarta sprawa - zakończył Przemek Pawlicki.
Przypomnijmy, że starszy z braci startował w barwach popularnych "Byków" w sezonach 2008-2009 oraz 2012-2015.
Cały artykuł znajdziecie w najnowszym wydaniu gazety ABC. Zachęcamy do lektury!
[ZT]80405[/ZT]
0
0
0
0
0
0
