Mężczyzna przywieziony przez Rutkowskiego został zwolniony do domu

Przywieziony przez detektywa Rutkowskiego do komendy policji w Lesznie mężczyzna, który rzekomo ma się przyznać do udziału w oszustwie na szkodę małżeństwa z Leszna, został zwolniony do domu i ma się stawić na przesłuchanie w piątek.

To historia, która będzie zapewne miała ciąg dalszy, ma swój początek we wtorek 23 maja. Tydzień później 30 maja detektyw Krzysztof Rutkowski przywiózł pancernym samochodem 41-letniego Roma z Bydgoszczy, który - jak twierdzi Rutkowski - dobrowolnie zdecydował się przyznać do udziału w oszustwie, za które zarzut i areszt dostał 27-letni Kamil Kalinowski, też Rom z Bydgoszczy. Detektyw i rodzina Kamila Kalinowskiego twierdzą, że śledczy pomylili jednego Kamila z drugim.

Czy w tej sprawie doszło do błędu w śledztwie pokaże czas i być może już najbliższy, jeśli Rom - wezwany na przesłuchanie do komendy w Lesznie - faktycznie się stawi i jeśli nie tylko przyzna się do dokonania oszustwa, ale będzie w tym wiarygodny, czyli w pewnym sensie sam to udowodni.

Ciekawe jest nie tylko to, jak przebiegnie przesłuchanie, lecz również co stanie się z aresztowanym Kamilem Kalinowskim, jeśli drugi Rom usłyszy zarzut. Wszak, może to oznaczać, że 27-latek niewinnie siedzi i areszt powinien być wobec niego uchylony.

Będziemy się przyglądać tej sprawie.

Przypomnijmy, że oszukane metodą „na policjanta” małżeństwo z Leszna straciło około 70 tysięcy złotych. Zarzut udziału w tym oszustwie ma właśnie Kamil Kalinowski. Do tej sprawy zatrzymano też inne osoby. Działały one według starej metody: jeden z nich zatelefonował na numer stacjonarny do mieszkańca Leszna i podając się za funkcjonariusza Centralnego Biura Śledczego Policji wmówił mu, że jego oszczędności na koncie nie są bezpieczne, gdyż chcą je ukraść złodzieje, którzy są...wśród pracowników banku. Kilka minut później, w kolejnej rozmowie telefonicznej, tę historyjkę i "autentyczność" policjanta potwierdził fałszywy prokurator, zalecając wypłacenie pieniędzy z  banku i przekazanie ich w depozyt śledczym. Małżeństwo z Leszna tak zrobiło. Przekazało oszustom 67.000 zł.